Artykuły Brydżowe

Grajmy o coś!

W ostatnim czasie dwa wydarzenia brydżowe, następujące w bliskim odstępie jedno po drugim uświadomiły mi pewną prawdę ? jakże oczywistą dla wszystkich brydżystów ? z której wnioski nie zawsze potrafimy wyciągać. Prawda ta brzmi: w brydża nie można grać bez motywacji!

Pierwsze wydarzenie to półfinał Olimpiady w Maastricht. Przegrywając z nami przed ostatnią szesnastką 104 punktami Amerykanie zrezygnowali z gry. W innej dyscyplinie jest to zachowanie naganne (maratończyk schodzący z bieżni, bo chwyciła go kolka, czy piłkarze udający się do szatni, bo przeciwnik strzelił im właśnie piątą bramkę, to zjawiska albo napiętnowane, albo wręcz nie do pomyślenia). Nasza gra jest jednak specyficzna: gdy nie ma motywacji ? gra się nie powinna odbywać, bo doprowadza to do zagrań lekkomyślnych, które profanują naszą grę. Dlatego poddawanie meczów wysoko przegrywanych stało się zachowaniem ? o dziwo! ?w środowisku brydżowym popieranym.

Drugie wydarzenie to ostatni kocioł pierwszej ligi grupy spadkowej. Sytuacja była jasna ? dwie drużyny walczyły o miejsce przedostatnie, reszta grała o przysłowiową pietruszkę. Określenie, że gra odbywała się w przyjacielskiej atmosferze jest tutaj absolutnie na miejscu, ale jest prawdą niepełną ? to nie był poważny brydż. Po prostu te ? nikomu nie potrzebne mecze ? nie powinny się odbyć!

Dążę do tego, że obmyślając regulamin jakiejkolwiek imprezy brydżowej trzeba mieć przede wszystkim na myśli zapewnienie wszystkim uczestnikom motywacji gry do końca.

Czy kiedykolwiek organizatorzy turniejów teamowych zastanawiali się, dlaczego w kongresie, gdzie gra 100 par, zbiera się tylko 20 ? 30 teamów? Bo większość uczestników w klasycznym turnieju na dochodzenie ? w pewnym momencie nie ma o co grać. Walczy się na pierwszych trzech stołach, a reszta nie ma motywacji. Turnieje teamów we Włoszech i we Francji są tak zorganizowane, aby motywację do gry mieli wszyscy ? niezależnie od zajmowanej w danej chwili pozycji.

Przejdźmy do przykładu: Załóżmy, że w turnieju teamów startuje 40 teamów, a mamy do dyspozycji tylko dziewięć rund (np. po 4 rozdania). Ja proponuję taki układ turnieju: Podzielić towarzystwo na 10 grup po 4 teamy ? i grać w grupach każdy z każdym. Pierwsze teamy z każdej grupy tworzą finał A, drugie finał B, pozostałe finał C. Następnie po rundach 5. i 7. i 8. odbywają się przetasowania pomiędzy finałami (awanse najlepszych teamów z danego finału do finału o wyższej randze i spadki najgorszych teamów) tak, aby w ostatniej rundzie w finale A grało np. 6 teamów, w finale B – 10, a w finale C pozostałe. Nagrodę otrzymują 3 pierwsze teamy w finale A, zwycięzcy finałów B i C i być może jeszcze team z finału C z najlepszym wynikiem z dwóch ostatnich rund. Jak emocjonujący dla wszystkich może być taki turniej!

A teraz przejdźmy do imprez najbardziej prestiżowych w naszym kraju.

Liga. Przyjmijmy, ze w pierwszej lidze gra 10 zespołów (moim zdaniem nie ma sensu bardziej ją rozdmuchiwać, ale to rzecz do dyskusji). Przy takim założeniu po rundzie zasadniczej (każdy z każdym, mecz i rewanż) pierwsze cztery zespoły powinny grać o medale (play off), zespoły z miejsc 9-10 powinny zostać zdegradowane, a zespoły z miejsc 7-8 powinny grać baraż o pozostanie w lidze z czołowymi drużynami drugiej ligi. Wtedy walka o każde miejsce będzie trwać do ostatniego rozdania.

Kadra. Uważam, że kadra powinna być rozgrywana według regulaminu zbliżonego do tegorocznego. Rozgrywki parowe wyrabiają umiejętność gry przeciwko opozycji o różnej sile ? ta umiejętność potrzebna jest w rozgrywkach Mistrzostw Europy oraz rundach eliminacyjnych imprez światowych (Bermuda Bowl, Olimpiada). Pomysł, aby decydujące znaczenie o doborze pozostałych dwóch par (poza zwycięską) decydował bezpośredni mecz jest o tyle dobry, że wyrabia umiejętność gry w długim meczu o wszystko.

Jednak sedno mojego wywodu tkwi w tym, że w ostatnim kryterium kadry nie może grać aż dwadzieścia par (tak jak to było w tym roku), gdyż niebezpieczeństwo tkwi w braku motywacji dla par, które w pewnym momencie tracą szansę na awans. Przyjmijmy, że w finałowym kryterium zamiast par dwudziestu mielibyśmy ich dwanaście. Pierwsza para awansuje bezpośrednio do reprezentacji, pary z miejsc 2- 6 mają szansę w meczu finałowym (druga i trzecia gra automatycznie plus powołane dwie pary z miejsc 4 ?6, przy czym trzy z tych par, które nie zakwalifikują się do reprezentacji A, tworzą reprezentację B), pary 7. i 8. mają zapewniony udział w następnym sezonie w najwyższym szczeblu rozgrywek (oczywiście tak jak i poprzedzające pary), a cztery ostatnie pary zostają zdegradowane o jeden szczebel niżej na przyszły sezon (muszą za rok rozpoczynać rozgrywki kadrowe szczebel niżej). Podobny system ? awansu i spadku – proponowałbym dla wszystkich szczebli eliminacji kadrowych (oczywiście system ten należałoby uzupełnić o przypadki, gdy pary rozstają się i tworzą nowe). Ideą jest to, aby dosłownie każda para miała do końca swoją motywację.

Na koniec zdanie polemiki z Radkiem Kiełbasińskim. Postuluje on wzorowanie krajowych rozgrywek na rozgrywkach w USA. Po pierwsze nie wszystko co amerykańskie to dobre, po drugie inne są uwarunkowania kraju, w którym zarejestrowanych jest 6000 (10000?) brydżystów, a inne tam, gdzie jest ich około miliona.

Nie ukrywam, że liczę na odzew (również z ośrodków decydenckich PZBS)

Powiązane wpisy

ostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.